Dom z drewna w Dusznikach-Zdroju.

 

Przy tym projekcie nie ukrywamy nawet, że słynna „Arka” architekta Roberta Koniecznego, była dla nas inspiracją. Lecz, co istotne inspirowaliśmy się – nie tyle w formą budynku – , ile w podobnym sposobie konstrukcji fundamentów, na stromym stoku górskim. Opowiadał o nim kiedyś, na jednym z wykładów w Krakowie sam Robert Konieczny. Całość opiera się wyłącznie na kilku stopach fundamentowych pomiędzy którymi swobodnie przepływają wody gruntowe.

Wbrew pozorom „Arka” ma bardzo lekki i ażurowy sposób połączenia z gruntem, dzięki któremu nie stanowi „zapory” dla wód gruntowych. W naszym projekcie istotna różnica polega na tym, że podobny sposób myślenia został przeniesiony na architekturę drewnianą. Betonowe będą tylko podziemne stopy fundamentowe. Forma zewnętrzna wynika z wymagań geometrycznych, jakie postawiło przed nami umieszczenie mieszkalnej części budynku na „ruszcie” drewnianym.

Zaprojektowanie tego budynku wymagało nadzwyczajnej precyzji – do tego stopnia, że czasem rysunki przypominają bardziej instrukcję składania mebli z lubianego przez wszystkich skandynawskiego marketu meblowego, aniżeli projekt architektoniczno-budowlany do jakiego byliśmy kiedyś przyzwyczajeni 😉 Widać to na przykładzie projektu ścian. Wnętrze ma być wykończone drewnem CLT – w wariancie cienkich płyt stolarskich o grubości 14 mm /oferowanych np. przez NOVATOP/ lub ewentualnie zwykłą sklejką w razie ciecia kosztów. Jest to hybrydowe połączenie dwóch technologii. Z jednej strony wizualnie we wnętrzach osiągamy minimalistyczny efekt charakterystyczny dla CLT. Jednocześnie redukujemy koszty – w stosunku do tego, jak by dom miał powstać z konstrukcyjnych prefabrykatów drewnianych CLT. W to miejsce stosujemy klasyczny szkielet – krawędziaki o przekroju 45x220mm w ścianach zewnętrznych i 45x120mm w ścianach wewnętrznych. Ściany zewnętrzne są szersze ze względu na potrzebną grubość izolacji. Owszem, masywnych ścianach CLT – np. takich o grubości płyty 120 mm – również stosuje się zewnętrzną podkonstrukcję z krawędziaków, z tym że nie mają one waloru konstrukcyjnego. Co nie znaczy, że zużywa się na nie dużo mniej drewna. Ale ich celem jest jedynie pootrzymywanie zewnętrznej warstwy termoizolacji. My postanowiliśmy nadać krawędziakom walor konstrukcyjny – jak w typowej szkieletówce. Dzięki temu możemy zredukować grubość płyty CLT poniżej 20 mm, a to znacząco redukuje koszt. Owszem płyta CLT – nawet 14mm – jest dwukrotnie droższa od jej odpowiedniczki „sklejki” o tej samej grubości, a ta zaś jest dwukrotnie droższa od płyty OSB. Dlatego wariantowo rozważamy sklejkę, choć tam ma mniej estetyczne usłojenie w warstwie wizualnej i większy udział tworzyw sztucznych w masie. Jednak drewno CLT mimo udziału klejów w znacznym stopniu przypomina strukturę drewna litego. Tak czy inaczej, sklejka i CLT są droższym materiałem od płyty OSB. Ale przy tej ostatniej, trzeba dodać wykończenia kartonowo-gipsowego lub boazerii. Pomijając gorszy efekt wizualny, dochodzi żmudna „wykończeniówka” ze wszystkimi gładzi i powłoką malarską – a to bardzo dużo kosztownych roboczogodzin. Aby jednak zastosować arkusze z drewna CLT, konieczne jest zredefiniowanie konwencjonalnej techniki szkieletowej, gdzie najpierw stawia się szkielet, a dopiero później wykonuje jego wypełnienie i wewnętrzne wykończenie. Nie da się bowiem dopasować do gotowego szkieletu arkuszy CLT lub sklejki, tak by zachować precyzję niezbędną w minimalistycznej estetyce. Do tego dochodzi kwestia manewrowania poszczególnymi arkuszami we wnętrzu – które powinny być jak największe, by uniknąć widocznych łączeń i podziałów. Dlatego najczęściej w konwencjonalnym szkielecie wszystkie winkle i narożniki maskowane są listwami profilowanymi. Tylko, że w tym domu byłaby to dla nas estetyka absolutnie nieakceptowalna. Stad konieczna zmiana filozofii budowania, którą od jakiegoś czasu wdrażamy w poszczególnych projektach. Technologia i kolejność montażu powinna zakładać maksymalny stopień prefabrykacji aby poszczególne ściany zyskały warstwę wykończeniową jeszcze na warsztacie u wykonawcy.

Chodzi o to, że w warunkach warsztatowych znacznie łatwiej podocinać i dopasować wykończenie z drewnopochodnych płyt – zwłaszcza, jeśli poszczególne ściany stanowią odrębne komponenty. Wtedy unikniemy listew profilowanych, maskujących niedokładności w narożnikach i na stykach. Aby jednak było możliwe minimalistyczne wykończenie, konieczne jest opracowanie projektu w taki sposób, by wymiary konstrukcji uwzględniały wszystkie detale. Po prostu chodzi spasowanie ścian przy uwzględnieniu grubości wykończenia. Dlatego mimo, że skalą architektoniczną są centymetry, ten projekt podajemy od razu w milimetrach. Tylko w ten sposób uwzględnimy grubość płyty 14 mm i rozmiar łat na podkonstrukcję 25mm. Gdyby wymiary podawać w pełnych centymetrach, to zaokrąglenia z każdym węzłem sumowałyby się i w efekcie precyzyjne dopasowanie byłoby niemożliwe . Przechodzimy zatem bardziej na wymiarowanie stolarskie niż ciesielskie, a jednocześnie dzięki precyzyjnemu projektowi minimalizujemy ilość robót na budowie.