Pierwszym przystankiem w naszej wiosennej podróży przez Śląsk jest Świdnica. Bezpośrednio sprowadziła nas tu konieczność dopełnienia formalności związku z postępowaniem administracyjnym projektowanego przez nas domu w pobliskich Makowicach.
Nawał pracy sprawił że jeszcze nie zdążyliśmy opublikować wizualizacji tego domu i jest możliwe że prędzej ruszy budowa. Ale praca architekta to nie tylko piękne obrazki ale przede wszystkim podejmowanie decyzji mających konkretne przełożenie na proces budowlany. Dlatego zdarza się – szczególnie przy architekturze drewnianej – że nim opublikujemy projekt, to najpierw rozwiązujemy na budowie wszystkie, najdrobniejsze detale technologiczne. Bowiem w dzisiejszych czasach to właśnie technologia ma znaczący wpływ na wygląd budynku. Na razie więc prezentujemy szkice z modelu cyfrowego.
Dom będzie wyglądał na ceglany – to nawiązanie do okolicznej zabudowy. Ale w rzeczywistości konstrukcja budynku powstanie z drewna. Warto jednak zastrzec, że ceglane elewacje nie będą imitacją z „płytek” –wymurujemy je tradycyjnie z ręcznie formowanej cegły, co sprawi ze uzyskamy efekt autentyczności – zarówno wizualnie jak i w dotyku. To częsty zabieg w krajach skandynawskich, których budownictwo pozostaje dla nas ważną inspiracją.
Na widokach z modelu cyfrowego mogą Państwo zobaczyć szkielet konstrukcyjny. Łączy on w sobie dwa rodzaje konstrukcji – ciesielską, ozdobną, która będzie eksponowana we wnętrzach i częściowo na zewnątrz, oraz szkieletową, tzw. „kanadyjską” ukrytą za ceglanym murem. Ta pierwsza to między innymi ozdobna więźba dachowa eksponowana w przestrzeni dziennej – nasza autorska kombinacja dachu krokwiowego i kratownicowego. Dodatkowo w ozdobnej konstrukcji wzniesiona zostanie pawilonowa część nocna i towarzyszące jej prywatne saunarium z wyjściem na przestronny zadaszony taras. To współczesna kombinacja tradycyjnej ściany ryglowej. Wszędzie tam gdzie konstrukcja pozostanie widoczna, konieczne jest zastosowanie drewna, które nie tylko spełnia określone paramenty klasy wytrzymałościowej, ale również posiada walory estetyczne. Preferujemy tu modrzew rodzimy, z uwagi na jego naturalny złocisty kolor, wysoką trwałość przy relatywnie dobrej cenie w stosunku do gatunków egzotycznych. O tym projekcie pewnie jeszcze napiszemy w czasie gdy będzie trwała budowa.
Spotkanie z inwestorami było bardzo owocne i sympatyczne. Omawianiu szczegółów technicznych projektu budowlanego przysłuchiwał się nasz kot Cwaniak, który zawsze towarzyszy nam w dłuższych podróżach. Następnego dnia wizyta w miejscowym starostwie powiatowym celem skompletowania brakujących dokumentów potrzebnych do pozwolenia na budowę. Jednak do Świdnicy nie można przyjechać na chwilę – i jeśli planują Państwo wizytę w tym pięknym mieście to polecamy zarezerwować minimum jeden pełny dzień na zwiedzenie jej architektonicznych skarbów.
W XIII wieku miasto rozwinęło się w ramach rozkwitu monarchii Piastów Śląskich urzędujących na swojej książęcej stolicy Wrocławiu. Ci potężni władcy nie tylko zjednoczyli niemal cały Śląsk ale mieli ambicje objęcia królewskiej korony Polski – pogrążonej w chaosie rozbicia dzielnicowego. Po stolicy Śląska, to właśnie Świdnica była jednym z najważniejszych miast regionu. Pośród wielu przywilejów, Świdniczanie, przede wszystkim wzbogacili się na produkcji znakomitego piwa, które dostarczali między innymi do Wrocławia czy Pragi. Nie bez kozery piwnica piwna w ratuszu wrocławskim nazywa się „Świdnicką” i tę samą nazwę nosi główna droga prowadząca do wrocławskiego Rynku. Ważnym momentem dla tutejszej architektury było zniszczenie miasta w okresie Wojny Trzydziestoletniej w XVII wieku. Po odbudowie tutejsza zabudowa zyskała szatę barokową – i to w najlepszym śląskim wydaniu. Miasto szczęśliwie ocalało z zawieruchy II Wojny Światowej. Jednak grabieże, wieloletnie zaniedbania, a czasem wręcz systemowe niszczenie w trudnych latach powojennych zrobiło swoje. Dlatego dziś w pięknej, zwartej zabudowie historycznej widać wiele ubytków. Niemniej ocalałe kamienice, ich bogate zdobienia, a przede wszystkim skala – wysokość niejednokrotnie większa niż kamienic w Krakowie przypomina nam dziś lata świetności Świdnicy.
Obowiązkowo byliśmy „w Rynku” (jak to mówią Dolnoślązacy) i okolicznych uliczkach. Urzekły nas tu stare rodzinne piekarnie, oferujące pieczywo o niebo lepsze od odgrzewanych mrożonek w sieciowych dyskontach. Wydaje się że niektóre przetrwały w niezmienionym stanie, z czasów gdy z pośród Pionierów 45 roku, sprowadzano piekarzy aby wzięli na siebie ciężar wyżywienia ludności przybyłej do opustoszałego, poniemieckiego miasta.
Spacer uwieńczyliśmy wizytą w Katedrze Świdnickiej. Wiele można by opowiadać o tym arcydziele śląskiej architektury. Na początek miłym zaskoczeniem było to, że w czasach digitalizacji można tu spotkać żywego przewodnika. W kościele dyżuruje lokalny pasjonat i działacz społeczny, który opowie Państwu o każdym detalu tej niezwykłej budowli – więc warto zarezerwować więcej czasu. Z architektonicznego punktu widzenia katedra jest dziełem niezwykłym. Wybudowana z fundacji Bolka II Świdnickiego jako miejska fara (katedrą jest od niedawna) była emanacją bogactwa i ambicji Świdniczan. Jest to chyba najjaśniejszy przykład wspaniałego gotyku śląskiego i jeden z najlepszych przykładów architektury gotyckiej na terenie obecnej Polski. Budowlę wyróżnia to, że niemal w całości powstała z kamienia – co jest bardzo rzadkie w tej części Europy. Monumentalna skala, sposób murowania ścian, przyporowy układ konstrukcyjny i detal kamieniarski przywodzą skojarzenia z gotykiem francuskim. I w tym sensie jest to unikat na naszych ziemiach. Z historycznego punktu widzenia jest to kościół wyjątkowy jeszcze pod jednym względem. Otóż przez dłuższy okres swojej historii pozostawał katolicki – przez co w przeciwieństwie do licznych w okolicy kościołów protestanckich, których naczelną cechą była skromność – fara Świdnicka zachowała swoje bogate wyposażenie. Ale jakie! Tutejsze rzeźby, obrazy, ołtarze to istny skarbiec kultury materialnej. Raj dla historyków sztuki. Dodatkowo, w przeciwieństwie do wielu ważnych świątyń w Polsce takich jak katedry w Gnieźnie czy Poznaniu, tutejsza ostała się ze zniszczeń II Wojny Światowej. I o ile tamte odbudowywano dokonując tzw. „regotyzacji”, czyli odbudowy zasadniczego zrębu pierwotnych murów ale niestety już bez utraconego bezpowrotnie bogatego wyposażenia, o tyle architektura kościoła świdnickiego jest niczym otwarta księga ukazująca historię wszystkich przemian, przekształceń, dekoracji i upiększeń jakie dokonały się przez stulecia w czasach renesansu, manieryzmu, baroku, rokoko i innych stylów. Ta budowla, jej stan zachowania niczym nie ustępuje najznamienitszym kościołom Krakowa.